piątek, 16 stycznia 2015

Trzeci sen


Trzeciej nocy znalazłam się przed małą drewniana chatką. Ściany były skrzętnie obłożone słomą, a wszystko wyglądało a bardzo stare, bo nawet na dachu zagościł mech. Stara konstrukcja zapadała się pod własnym ciężarem, choć pomimo tego cała budowla wyglądała na dość stabilną. Drzwi były lekko uchylone, jakby to miejsce czekało na kogoś.
Nie bała się, we śnie wiedziała, ze może wszystko, że cokolwiek by ją nie spotkało, będzie miłą odskocznią do tego co przeżywała na co dzień.
Izdebka była mała. W jednym rogu był kamienny kominek, w którym kilka gałęzi z utęsknieniem oczekiwało ognia. Wśród nich zauważyła pękniętą na pół skorupkę, ale nie zwróciła na nią większej uwagi, choć powinna. Nad paleniskiem, osmolony kociołek, który jak na swój wiek, był niezwykle czysty.  Naprzeciwko znajdywał się dębowy wiekowy stół wraz z ławą, które pomimo upływającego czasu, były bardzo zadbane. Przez małe okienko wpadało ciut światła, ukazując oczom Alice, również regał zapełniony książkami i zwojami oraz stary kufer. Tuż koło sosnowego kredensu i kilku półek była drabina, która prowadziła na małe choć przytulne poddasze.
W powietrzu nie dało się odczuć stęchlizny, nie, był to całkiem przyjemny i znany jej zapach. Zamknęła oczy, znała tą woń, przyprawiany nutką cynamonu, pachnący ciepłym ciastem, tak pachniała tylko babcina szarlotka. To zadziwiające, że jeszcze pamiętała ten zapach, w końcu gdy ostatni raz do czuła, miała może z 5 czy 6 lat.
Na drewnianym stole, oprócz kilku desek i noży, znajdowała się zakurzona kartka, wyglądająca jak list. Przeczytała kilka pierwszych linijek, babciny głos rozbrzmiał w jej głowie.
-To niemożliwe
A jednak.


Droga Alice
Nie bez powodu wielokrotnie śniłaś o tajemniczej krainie, pełnej niestworzonych istot, miejsc i historii. Kraina w której jesteś istnieje od stuleci, i to dzięki rodowi czarownic oraz tak zwanych ‘żyjących we śnie’ nadal istnieje.
Chciałabym Ci tyle opowiedzieć, to jak bardzo żałuję, ze nie mogłam zobaczyć jak z dziecka przemieliłaś się w młodą kobietę. Jednak to nie było nam dane. Czasem trzeba poświęcić pewne rzeczy kosztem innych, ale dowiesz się o tym w swoim czasie.
Chatka w której się znajdujesz, była kiedyś moja, w zakamarkach tego magicznego miejsca odnajdziesz kilka przydatnych rzeczy, które ułatwią Ci odnalezienie się w tym świecie, który, nie daj się zwieść pozorom, nie jest taki jaki się wydaje. Zbaczaj na niebezpieczeństwa, bo śmierć, zawsze jest prawdziwa. Pamiętaj również, że to Ty zostałaś wybranką tego świata, i Twój wpływ na niego, jest znacznie większy niż Ci się wydaje. Zostałaś pobłogosławiona błogim snem, w którym, dla Ciebie wszystko jest możliwe.
W kufrze znajdziesz kilka potrzebnych rzeczy.
Kochająca Babcia
PS. Powodzenia

*-Ale co to wszystko ma znaczyć – myśli przemykały przez jej głowę w zatłaczającym tempie.
Usiadła i zaczęła nad tym myśleć. Oprała głowę na ramionach, które już jakiś czas temu spoczęły na stole.
-Ach gdybym tylko miała choć kawałek szarlotki babci, wtedy na pewno wszystko przyszłoby mi prościej… No nic, pora sprawdzić co jest w skrzyni
Gdy podniosła głowę tuż przed jej nosem zauważyła szarlotkę. Dokładnie taką jaką przed laty przygotowywała jej babcia.
*-Zauważyłabym, gdyby tu była wcześniej – pomyślała. Rozejrzała się, ale wokół wszystko inne pozostało niezmienione.
- Przydałaby się jeszcze jakaś łyżeczka – powiedziała, po czym spojrzała na swoją dłoń, w której lśniła mała posrebrzana i okrąglutka łyżeczka. Wzruszyła ramionami i wzięła do ust solidny kawałek. Smak jabłek współgrał z nutką cynamonu i odrobiną chilii. Była idealna. Ale ciekawość nie dawała jej usiedzieć w miejscu. Napakowała do ust, tyle ile dała radę i podeszła do skrzyni
*ciekawe co tam babcia schowała.
Odbezpieczyła zapadnię i podniosła wieko. Było ciężkie, zdobione metalowymi wariacjami w kształtach kwiatów i wariacjach dotyczących żywiołów. Wsadziła rękę i wyjęła bogato zdobiona księgę opatrzoną dość zagadkowa nazwą. Spod niej wystawała prosta żelazna rękojeść, z ostrzem, na którym czas stępił sobie nie jeden ząb. Pośród jeszcze kilku szpargałów, w tym kilku różnokolorowych fiolek, i małej srebrnej spinki przypominającej diadem, znalazła pelerynę, długą, ciemnozieloną z kapturem.
* Fiolki, kociołek, jakąś księga. No, to wygląda na to, że jestem czarownicą…
 Wtem, poczuła na plecach czyjś wzrok, kątem oka zauważyła dwoje złotych oczu które bacznie jej się przyglądały. Złapała za rękojeść miecza, który wydał się jej niezwykle lekki, i powoli obróciła głowę.
Przez uchylone drzwi, do środka wystawała mała czarna głowa z dużymi żółtymi oczami. Alice równie powoli co ostrożnie podniosła się, chowając ostrze za drobną sylwetką.
Przez szparę, którą do małej izdebki wpadało światło, przemknęła się malutka i smukła czworonożna sylwetka z ogonkiem. Bezszelestnie stawiała łapki, krok za krokiem, bezustannie patrząc się Alice w nieskończoność jej oczu, próbując dojrzeć duszy. Kiedy to małe coś zbliżyło się dostatecznie blisko, rozpoczęło skrzętne obwąchiwanie nowo przybyłej. Poczynając od delikatnego z dala, kończąc na tuż przy skórze, nie poruszając wielkimi oczkami ani na milimetr. Alice znieruchomiała, od chwili gdy pierwsza łapka postaneła na desce podłogi chatki, zamarła w bezruchu, czekając, na pierwszy ruch tej zadziwiającej istoty.
      Małe puchate stworzonko, skończyło obwąchiwać Alice, odsunęło się na kilka kroków w tył, i usiadło. Figurka przypominała słodkiego kotka, ale nie można było się dać zwieść pozorom. Ta śmiercionośna bestia była wówczas młodocianym smokiem. Smoki Gatunku Stilah były wielkimi spokojnymi istotami, które lubiły gromadzić i spać. Opis ten dotyczy oczywiście osobników dorosłych. Jednostki młode oraz młodociane, przez swoją jeszcze delikatną formę mogą przybierać różne kształty. Ta niezwykła cecha sprawiła, że ludzie nie potrafili ich rozpoznać, i przeżywalność wśród młodych była zdecydowanie większa. Małe uwielbiały ganiać, bawić się, poznawać ale nader wszystko, Smoki ceniły sobie przyjaźnie.
      Nie łatwo było wybrać delikwentowi właściwego przyjaciela. Musiała być to osoba zaufana, taka która nie przyniesie do Twojej pieczary śmierci, osoba inteligentna i świadoma. Wśród ludzi jedynie nieliczni doświadczyli spotkania z tymże gatunkiem, większość kończyła się na tym, iż grupa wieśniaków z pochodniami, widłami i pianą na ustach, w radosnym okrzyku „To wiedźma! Spalić ją!”  szukała psa, gdy dany smok już dawno był ptakiem.
      Alice nie była świadoma tego co przed nią właśnie usiadło. Wyglądało na małe, i niegroźne, choć obawiała się nachylić nad stworzeniem, które widzi pierwszy raz. Małe stworzonko przed nią głośno westchnęło. Malutkie żeberka uniosły się i opadły, aż z mokrego małego noska uszło ciut pary. I nie było to typowe westchnięcie z tęsknoty, czy smutku. Ale typowe, krótkie odetchnięcie, na świadomość zderzenia się z niekomfortową dla siebie sytuacją. 
      Młoda czarownica w geście zdziwienia przekrzywiła głowę, co papugowało stworzonko, które aktualnie miało postać kota. Przekrzywiła w druga stronę, zwierzątko próbując powtórzyć tak się przechyliło, że upadło. Alice zaśmiała się i usiadła naprzeciwko. Wyglądało jakby kotek tylko na to czekał. Zerwał się na równe łapki, i biegnąc w jej kierunku mało się nie potknął o własne łapki. Już po chwili raźnie udeptywał nogi Alice łasząc się i ocierając, a w całej chatce rozległo się głośne mruczenie.
-Cóż, mój mały przyjacielu, wygląda na to, że nie jesteś taki dziki jak myślałam.
      Kotek podszedł do księgi która leżała tuż obok skrzyni, i łapką próbował podważyć okładkę. Alice zauważając to, otworzyła księgę, i zaczęła ją kartkować, dopóki kotek nie położył łapy tak, iż przewrócenie kolejnej strony było niemożliwe. Napis na górze strony widział: Smoki Stilah. Spojrzała na ryciny i przeczytała na szybko treść.
-Czyli jesteś smokiem. Ale czemu wyglądasz jak kotek?
Smoczek położył łapkę na jej dłoni. Wtem jego pyszczek zaczął się wydłużać, a na ogonie widoczne było ostre zakończenie.
-łaaaał…
Małe stworzonko tylko na to czekało. Dumnie wyprostowując pierś, rozłożyło skrzydełka, i zrobiło obrót wokół własnej osi. Następnie wysoko podnosząc łapki podeszło do kominka i kaszlnęło czymś co przypomniało żar.
-Mam przeczucie, ze się zaprzyjaźnimy. Ja jestem Alice. A Ciebie może nazwiemy Mirone?
Mirone radośnie zamerdał ogonkiem.
-To może pójdziemy się przejść. Pokażesz mi okolice?
Małe zwierzątko radośnie poprzebierało łapkami, i z wysoko uniesionym pyszczkiem wyszło przed domek. Lecz już po krótkiej chwili jego oczka rozszerzyły się, i mały Mirone węszył z wysoko uniesionym noskiem i ogonkiem.
Obraz zaczął się Alice rozmywać, wiedziała ze powoli pora na to, by się obudziła.
- Może jutro?

Zwierzątko raźnie przytaknęło i ułożyło się do snu na jej kolanach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz